O związkach na odległość

Temat związku na odległość wraca na moim profilu jak bumerang. Za każdym razem, gdy piszę, że mamy z Kamilem za sobą trzy lata kursowania między Gdańskiem a Warszawą czuję, jakbyście chcieli przyznać mi medal za wytrwałość. Z resztą sama miałam ochotę go sobie kiedyś przyznać… Liczycie, że poklepię Was po plecach i otulę ciepłym słowem wsparcia zapewniając, że Wam też się uda. Faktycznie, jest to prawdziwe wyzwanie dla związku - próba czasu, której niejeden nie przetrwa. Jednak czy powinniśmy winić za to odległość?

Do napisania dzisiejszego wpisu zmotywowała mnie wiadomość od Obserwatorki na Instagramie. Rozmawialiśmy o braku wsparcia od partnerów podczas poprawiania matury, studiowania czy życia w relacji na odległość. I wtedy dostałam taką wiadomość:

I wtedy naszła mnie refleksja. Czy na pewno problem tkwi w braku czasu?

Na medycynie bywa ciężko i jest to na pewno wyzwanie dla wielu relacji. Sama nie zliczę ilości spięć czy sprzeczek, które generował stres przed zaliczeniami na studiach. Dlatego wcale się nie dziwię, jeśli ktoś z Was nienajlepiej wspomina ten okres. Niby nie można też się dziwić naszym partnerom - być może nie każdy pisze się na taki związek, w którym wolny czas spędza się patrząc na drugą połówkę, która całą uwagę skupia na wyłącznie na podręczniku. Jednak warto spojrzeć na to z szerszej perspektywy i faktycznie zastanowić się, czy te kłótnie i nieporozumienia nie wynikają z głębszych przyczyn, jak brak zrozumienia dla naszych planów czy po prostu różnic w życiowych oczekiwaniach.

Dalsza część wiadomości:

Więc jeśli dojdzie do rozstania, to niezależnie od odległości, która nas dzieli, ilości nauki czy zobowiązań. Jeśli się nie dogadujecie i nie rozumiecie, to po prostu przeciwności losu najprawdopodobniej Wam nie pomogą.

Nie będę naginać rzeczywistości i przedstawiać związku na odległość jako wartościowe doświadczenie i szansa na lepsze poznanie dwóch różnych miast. Przez większość czasu jest po prostu cholernie trudno. Zwłaszcza, gdy na pierwszych latach studiów jest się zawalonym nauką, "tacha" się w walizce książki, a po wyczekiwanym spotkaniu ukochanego siada się za biurkiem, żeby powtarzać do kolejnego kolokwium z anatomii… Jednak nie dramatyzujmy, bo w tym szaleństwie nigdy nie ma „zero-jedynkowych” scenariuszy - po każdym egzaminie w końcu nadejdzie wolny weekend, naukę zamieni się na koncert, a wieczorne zakuwanie zaowocuje wyjściem na imprezę.

Jeśli czeka Was związek na odległość, to wiedz, że nie musi to oznaczać autostrady prowadzącej do rozstania.

A tutaj zostawiam Wam kilka pokrzepiających historii:

Po studiach na pewno będzie lepiej?

Musicie zdać sobie sprawę z tego, że wcale nie jest tak łatwo oddzielić życie zawodowe (studenckie) od towarzyskiego. I po studiach najprawdopodobniej nie będzie na Was czekać praca, w której o godzinie 17:00 zamykacie laptopa i macie całe popołudnie dla partnera. Więc jeśli brakuje akceptacji i zrozumienia już na starcie (podczas poprawy matury), to być może ono w ogóle nie wykiełkuje i jest sygnałem alarmowym do zmiany?

Można oczywiście mieć nadzieję, że ten intensywny okres minie i dotrwamy do  upragnionego spokoju i wolnego czasu. Nie zliczę, ile razy usłyszałam z ust znajomych (i z moich również) „byle do”: „byle do matury”, „byle do końca pierwszego roku”, „byle skończyć studia”, „byle napisać LEK po raz trzeci”. I nie byłoby w tych celach nic złego, gdyby nie fakt, że te „byle do” się nigdy nie kończy. Wygląda na to, że decydując się na wymagający kierunek studiów (a po nim jeszcze bardziej wymagającą pracę) trzeba nauczyć się dzielić swój czas na naukę, pracę i prywatne życie, aby jak najszybciej odnaleźć równowagę. I dobrze by było, żeby nasz partner/partnerka także się w tym odnajdywali.

Skończyłam studia i staż, ale codziennie siadam za biurko i pracuję, uczę się. „Byle do końca stażu” nie doczekało się swojego finału, bo zanim się obejrzałam już pojawiły się nowe zobowiązania. Czas nie jest z "gumy", trzeba go dobrze podzielić na życie towarzyskie i zawodowe. A tego balansu trzeba się nauczyć. Może warto zacząć już teraz, gdy planujesz poprawiać maturę?

Jak wyglądał nasz związek na odległość?

Dobrze pamiętam ten dzień, gdy zdecydowałam się wyjechać do Gdańska. Ze łzami w oczach oczekiwałam zapewnienia, że będzie dobrze i dołożymy wszelkich starań, aby się widywać – i takie też otrzymałam. Nie było zastanawiania się, czy nam się uda. Od razu wyjęliśmy kalendarz i ustaliliśmy kto kiedy przyjeżdża. Miesiąc za miesiącem planowaliśmy skrupulatnie swoje weekendy. Wymagało to niejednokrotnie większej mobilizacji z mojej strony jak przekładanie zajęć czy odrabianie fakultetów z innymi grupami. Niestety miałam wrażenie, że z trzydniowego weekendu po odjęciu piątkowych kłótni (trzeba było dać upust emocjom) i niedzielnych smutków związanych z odjazdem, zostawał nam jeden dzień radości. Każde rozstanie na dworcu było okupione smutkiem i wzruszeniem z tęsknoty, która łapała już za pierwszą stacją. Po czasie nie mogłam już znieść tych smętnych krajobrazów migających za oknem niewygodnego TLK i godzin spędzonych w ośmioosobowym przedziale. Było ciężko, a nasz związek został wystawiony na próbę. Mimo wszystko Kamil mnie zawsze wspierał. Dla niego nigdy nie uczyłam się „za dużo”, nie miał pretensji o brak wolnego czasu. Rozumiał, że jeśli dla mnie coś jest ważne, to poświęcam temu uwagę i czas.

W związku partnerskim przecież chodzi o to, żeby się wzajemnie wspierać i dmuchać w swoje skrzydła.

Upragniona przeprowadzka Kamila do Gdańska to jedna z lepszych decyzji, jaką podjęliśmy. Odkąd pojawi się w Trójmieście wszystko wydaje się prostsze i przyjemniejsze (how sweet)... a być może lata związku na odległość sprawiły, że teraz łatwiej nam siebie docenić?

O rodzicach, którzy w przeszłości mieli związek na odległość

Magda

Share this article: Link copied to clipboard!